tak wlasnie teraz bedzie negatywnie o moim zyciu...nie wiem czemu naszedl mnie teraz taki nastroj, bo ogolnie przez caly dzien czulam sie dobrze i mialam calkiem dobry nastroj...ale teraz kiedy siedzialam w wannie wylewajac hektolitry wody, tylko po to, zeby sie ogrzac, bo lazienka to chyba najzimniejsze pomieszczenie w tym domu(maz sie smieje, ze sie hartujemy)...no wlasnie w tym domu a powinnam napisac w naszym domu, nie wiem czemu nie umie o tym miejscu myslec jak o swoim domu, chociaz juz formalnie jestem jego wspolwascicielka...moze to dlatego, ze wkurza mnie ten dom, to ze tyle rzeczy jest w nim do zrobienia i to, ze nie mamy na to kasy, ze mam dosc tego marzniecia w lazience bo ktos kto robil wentylacje nie pomyslal i krotko mowiac pizdzi:((no i naszlo mnie takie negatywne myslenie o tym, ze moze sie za bardzo pospieszylam do odpowiedzialnosci, przeciez jak bralam slub nie mialam nawet 20 lat skonczonych...a teraz nie mam jeszcze 22 skonczonych, bo jestem z grudnia a juz zostane mama, no w zasadzie juz nia jestem...wiem, ze sama podjelam ta decyzje, ale teraz pojawily sie takie negatywne mysli...kiedys bylam calkiem inna osoba, uwielbialam spotykac sie ze znajomymi, bylam rozesmiana,szczesliwa, zawsze mialam sie komu wygadac, wogole bylam pelna energii...a teraz odkad tu mieszkam zdala od wszystkich znajomych czuje sie jakby ktos podcial mi skrzydla, uwiezil w klatce...wstyd sie przyznac ale nie mam nawet bliskiej kolezanki, przyjaciolki z ktora moglabym sie spotkac i pogadac, z dawnymi znajomymi mam teraz bardzo slaby kontakt, czasem gg i sms, ale to za malo brakuje spotkan...wogole siedze w tym domu sama i czuje sie taka stara...wiem, ze moj maz mnie kocha, ale czasem mam wrazenie, ze nie rozumie moich potrzeb, nawet nie probuje zrozumiec, jakby wogole mnie nie znal...smutno mi czasem, ze mamy tak malo wspolnych zainteresowan, albo nawet ich nie mamy, tak zadko robimy cos razem:(
tylko niech ktos kto to przeczytal nie mysli, ze nie kocham swojego meza, bardzo go kocham i ciesze sie, ze w maju urodzi sie nasze dziecko...tylko tak wiele chcialabym zmienic w moim zyciu:(