teraz taka troche kontynuacja ostatniej notki, apropo komentarzy...kiedy poznalam mojego obecnego meza mialam 17 lat i bylam strasznie zakochana, kazda wolna chwile spedzalam z nim i tak oslably moje kontakty ze znajomymi, najpierw tylko troche, ale pozniej sie przeprowadzilam na takie troche zadupie z rodzicami jeszcze i spotkania ze znajomymi staly sie juz bardzo zadkie, jedynie zrzyta bylam jeszcze z niektorymi osobami z klasy...dlaczego nie spotykalam sie z P. i ze znajomymi jednoczesnie, czasem tak bylo ale zadko bo najczesciej wolelismy byc sami...potem slub i przeprowadzka na to juz wogole cholerne zadupie, dlaczego nie spotykam sie juz ze starymi znajomymi, nie no raz do roku moze sie z nimi spotkam, moze dwa, czemu nie czesciej, to nie to, ze maz mi ogranicza z nimi kontakty NIE!! poprostu z miejscowosci w ktorej mieszkam nie ma polaczenia z miejscowoscia w ktorej mieszkalam i w ktorej mieszkaja moi znajomi,a samochod - nie mam prawka i moze co poniektorym wyda sie to smieszne ale boje sie robic prawko, jak dla mnie po ulicach jezdzi za duzo wariatow, a moj maz pracuje, a kiedy ma wolne to najchetniej chce odpoczac w domu, czasem wybierzemy sie do kogos najczesciej z rodziny, aczemu nie mam znajomych tu na miejscu, przeciez mieszkam tu juz ponad dwa lata - nie mialam za bardzo okazji, mozliwosci poznac kogos blizej, jedynie kilku kolegow mojego meza, no i jeden z nich ma dziewczyne o rok mlodsza ode mnie, beda u nas w poniedzialek, ale jakos tak oni pracuja inaczej niz moj maz i zadko jest okazja sie z nimi spotkac....nie wiem co moglabym zrobic zeby zmienic cos na lepsze