W zasadzie nic ciekawego sie u mnie nie dzieje no bo coz moze sie dziac w domu?dlatego postanowlam opiasac jak poznalam mojego meza:
wszystko zaczelo sie w 2002 roku we wakacje kolezanka taka w sumie niezbyt bliska zeby bylo smieszniej zaproponowala mi wspolny wyjazd z jej rodzinka bo mieli miejsce w samochodzie a jej by sie nie nudzilo ze mna.bylam w szoku gdy zadzwonila do mnie z ta propozycja i mialam zamiar sie nie zgodzic, ale zeby nie wyszlo chamsko powiedzialam ze jeszcze sie zastanowie.nie przypuszczalam ze ta decyzja zawarzy na reszcie mojego zycia.na poczatku bylam pewna ze sie nie zgodze ale po dluzszym zastanowieniu stwierdzilam ze pewnie nigdzie nie pojade na wakacje a moze akurat bedzie fajnie wiec sie zgodzilam.jak sie okazalo jechali jeszcze znajomi rodzicow tej kolezanki z synem ktory byl jej chlopakiem, gdybym wczesniej o tym wiedziala napewno bym sie nie zgodzila.ogolnie nie bylo zle bylismy troche ponad tydzien.G (czyli chlopak mojej kolezanki) powiedzial mi ze ma fajnego kolege i ze mnie z nim pozna jak wrocimy do domu.akurat bylam zalamana z powodu nieodwzajemnionego uczucia.wiec sie cieszylam ze kogos poznam.
po powrocie do domu znowu wrocilam do normalnego zycia to byl czerwiec w lipcu telefonicznie przypomnialam G o jego obietnicy.powiedzial ze pamieta ale nic sie nie dzialo az do konca wrzesnia.wtedy zadzwonil G i powiedzial mi ze pokazal swojemu koledze moje zdjecie i dal mu moj numer telefonu i ze kolega czyli P ma zadzwonic...CDN