Julia w innym szpitalu
Nie pisalam, bo kompletnie nie mialam czasu.Juleczke w poniedzialek przeniesli do innego szpitala, ktory jest bardzo blisko poprzedniego wiec niestety droge mamy taka sama, bo jak sie okazalo nie moge byc z nia non stop, ale od 10 do 19, na paliwo zbankrutujemy chyba bo maz musi teraz mnie zawozic i po mnie przyjezdzac, bo trudno, zeby 9 godzin siedzial na korytarzu, bo tutaj rowniez mozna do dziecka wchodzic pojedynczo.W pierwszy dzien pierwszy raz trzymalam moja coreczke na rekach i przytulalam, az sie poryczalam...teraz przynajmniej moge sie nia zajmowac, przytulac, nosic, przewijac, calowac...chociaz z tym noszeniem i przytulaniem to tak musze sie ograniczac do minimum, bo dzis mnie babka zbesztala jak ja trzymalam spiaca na rekach, ze ja tak naucze i w nocy pielegniarki beda mialy klopot...troche ja tez przystawiam do piersi i ladnie ssie, ale ja mam malutko pokarmu wiec i tak musi dostawac butelke.Dzisiaj miala miec robione usg glowki i mialam wielka nadzieje, ze w piatek czyli jutro wypisza ja do domu, a tu nagle jakas zmiana planow i mi ordynator mowi, ze w poniedzialek dopiero to usg.Pozniej w domu sie wyplakalam, bo tak liczylam ze juz bedzie w domu:(No ale postanowilam, ze jeszcze jutro zapytam czy bysmy nie mogli jej zabrac i przyjechac z nia w poniedzialek na to badanie...raczej marne szanse, zeby sie zgodzil ordynator, ale troszeczke sie ludze.Pewnie kolejny raz tu cos napisze dopiero jak juz ja bede miec w domu, oby jak najszybciej czyli jutro.