z taka wielka nadzieja jechalam dzisiaj, ze moze juz dzis ja przeniosa,ale musze jeszcze troche poczekac, w poniedzialek albo we wtorek beda sie naradzac gdzie ja wogole przeniesc czy na oddzial w tym samym szpitalu czy wogole do innego szpitala wymienil nazwe miejscowosci ale poniewaz rozmawial z moim mezem, on nawet nie umial mi jej dokladnie powtorzyc w kazdym razie pierwszy raz ta nazwe slyszal, wiec ciekawe gdzie to wogole jest...dzis byla taka babeczka ktora sama mi mowila ze bardzo moja Julcie lubi, zreszta widac ze mala ja tez bo sie przy niej uspokajala, i ze inne babki to sie smieja ze rodzice przyjda do dziecka a dziecka nie bedzie bo ta babka zabierze, wogole lekarka powiedziala zeby ja moze ubrac i zmniejszyc nagrzewanie, bo to duze dziecko i tak jej bedzie lepiej, no to zaproponowalam, ze przyniose swoje ciuszki...jak juz byla ubrana to wszystkie babki sie zachwycaly jaka sliczna (mamusia oczywiscie cala dumna) i mowily, ze cala mama, no bo rzeczywiscie tak jest nawet srodkowe palce u rak ma tak samo zakrzywione jak ja:)z jednej strony poczulam klekka nutke zazdrosci jak ta babeczka wziela mala na rece i ja karmila, przytulala ja, ale z drugiej pomyslalam, ze to dobrze, ze ktos ja tu tak lubi i przytula, przynajmniej nie jest taka osierocona, tylko szkoda, ze to nie ja...