i co teraz bedzie?
Jest mi strasznie...ogromnie...potwornie smutno...wczoraj ryczalam pol nocy...a wszystko przez ten ze sie tak wyraze konflikt z mezem...napisze to w przenosni wyciagnelam do niego moze reke to za duzo wiec niech bedzie ze palec i on go zlamal...porostu on nie ma sobie nic do zarzucenia...bo przeciez to ze mysli sie wylacznie o sobie to jest git!!!To moze ja jestem jakas nienormalna bo ja gdyby mnie o cos prosil a niezbyt by mi sie chcialo poswiecilabym sie dla niego...po to zeby zrobic mu przyjemnosc...bo na tym chyba powinien polegac zwiazek kochajacych sie osob...czyz nie??a moze jestem glupia i naiwna ze tak mysle...i co teraz bedzie skoro on uwaza ze jest bez winy a ja mam do niego zal...znowu chce mi sie plakac:((